Mój facet jest dzięciołem komputerowym. Dziobie i dziobie codziennie, aż nie chce się tego już słuchać i to się nazywa urlop, bo wrócił do domu ze Stelli i niby jest strasznie zmęczony. No przecież to jest obłędnie głupie! Facet jak wraca to zazwyczaj przytula się do kobiety, jest szczęśliwy i pyta, co się działo, kiedy go nie było i co należy wykonać w domku. Ten niestety typ jest niereformowalny. Ledwo się zawlecze do domu, to pierwsze: odpala kompa i zamienia się w dzięcioła. Ciągle stuka i puka, a dziupli nie raczy zaliczyć. No normalnie takiego chyba trzeba wywalić z chałupy, by już przestał pukać. Dobrze, że nie na boku.